Rozgrzewkę zaczynamy od góry, czyli od głowy, a więc do biegu rozgrzewamy nie tylko nogi! Rozgrzewka pomaga również przezwyciężyć nieprzyjemne uczucie chłodu, gdy wychodzimy z ciepłego pomieszczenia na zewnątrz, gdzie temperatura waha się w granicach kilku stopni lub nawet poniżej zera. Zmniejszamy wtedy ryzyko skurczu, urazu czy wywinięcia orła, gdy nagle (prawie) wszystko sztywnieje z zimna. Pierwsze metry warto pokonać tempem konwersacyjnym, takim zrównoważonym truchtem. Jeśli wszystko jest w porządku.... warto tempo utrzymać ;)
Ani rozgrzewka, ani bieganie nie może być siłowe. Szczególnie na początku stawy strzelają, kości przeskakują i nie warto zadzierać nosa, bo ze swoim organizmem się nie wygra. Od siły ważniejsza jest powtarzalność, czyli mniejsza ilość ćwiczeń, ale w seriach i nie raz na tydzień, a trzy. Trenowanie siedem razy w tygodniu też jest odradzane. Mi wychodzi 4-5 biegów, ale po 3 dniu wrzucam na luz i bardziej trenuję psychikę (ładuję akumulatory na cały dzień), niż biegam, żeby biegać.
Jeszcze raz polecam artykuł na temat rozgrzewki, która można modyfikować ze względu na indywidualne potrzeby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz