run-log.com

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Rozgrzewka cz.1

Początkujący bieganin (taki potworek słowny pasuje jak ulał w tej sytuacji) musi pamiętać o dwóch rzeczach – wolniej i rozgrzewka. O bieganiu wolniej trzeba się samemu przekonać, bo chyba mało który żółtodziób posłucha tej rady. Natomiast, rozgrzewka to naprawdę nie są żarty. Bardzo dobry zestaw ćwiczeń przed bieganiem znajduje się w tym artykule, gdzie prosto i przystępnie pokazano najważniejsze zestawy ćwiczeń. Na pewno warto też wsłuchiwać się we własne ciało, bo w moim przypadku okazało się, że muszę bardziej rozgrzewać lewą kostkę i prawe kolano. Może to śmieszne, ale wykonanie dwudziestu okręgów kolanami rozgrzewa tylko jedno i dodatkowo muszę „pomachać” prawym jeszcze z dziesięć razy.

Rozgrzewkę zaczynamy od góry, czyli od głowy, a więc do biegu rozgrzewamy nie tylko nogi! Rozgrzewka pomaga również przezwyciężyć nieprzyjemne uczucie chłodu, gdy wychodzimy z ciepłego pomieszczenia na zewnątrz, gdzie temperatura waha się w granicach kilku stopni lub nawet poniżej zera. Zmniejszamy wtedy ryzyko skurczu, urazu czy wywinięcia orła, gdy nagle (prawie) wszystko sztywnieje z zimna. Pierwsze metry warto pokonać tempem konwersacyjnym, takim zrównoważonym truchtem. Jeśli wszystko jest w porządku.... warto tempo utrzymać ;)
Ani rozgrzewka, ani bieganie nie może być siłowe. Szczególnie na początku stawy strzelają, kości przeskakują i nie warto zadzierać nosa, bo ze swoim organizmem się nie wygra. Od siły ważniejsza jest powtarzalność, czyli mniejsza ilość ćwiczeń, ale w seriach i nie raz na tydzień, a trzy. Trenowanie siedem razy w tygodniu też jest odradzane. Mi wychodzi 4-5 biegów, ale po 3 dniu wrzucam na luz i bardziej trenuję psychikę (ładuję akumulatory na cały dzień), niż biegam, żeby biegać.
Jeszcze raz polecam artykuł na temat rozgrzewki, która można modyfikować ze względu na indywidualne potrzeby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz