run-log.com

piątek, 12 sierpnia 2011

Biegam, bo chcę, chcę to biegam!

Zauważyłem, że ludzie szukają motywacji do biegania i co ważne – nie w sobie, a w Internecie. Trochę dziwi mnie takie zachowanie, bo przypomina nieco rzucanie palenia. Walka z nałogiem dla zdrowia czy do zapanowania nad własnymi słabościami wymaga dodatkowej motywacji, choćby z racji faktu samego uzależnienia fizycznego. Jeśli organizm jest do czegoś mocno przyzwyczajony to nagłe odstawienie powoduje przykre konsekwencje.
Natomiast sednem sprawy jest tak naprawdę pytanie, czy rzeczywiście chcesz to z/robić?
Jeśli naprawdę chcesz, to po co motywacja? Motywacja przydaje się w sytuacji czegoś, na co nie ma się ochoty. Jaki jest sens biegania z musu? Chcę biegać i szukam w necie hasła „motywacja do biegania”? Bez sensu. Albo chcę, albo nie.
Gdy jakiś czas temu pisałem o swojej motywacji, trochę się obawiałem, że może mi jej zabraknąć. W gruncie rzeczy chodziło mi o to, że mi się przestanie chcieć. Bo w zasadzie wcale nie musiałem biegać w jakimś celu. Jeśli ktoś chce/musi schudnąć i w tym celu biega, to oczywistą motywacją jest zrzucenie kilku kilogramów. Przy czym samo katowanie się szybkim przebieraniem nogami też nie ma sensu. Jeśli jest motywacja (CHCĘ schudnąć – uważajmy na słowa!), a mimo to nie wychodzi, bo padają kolana, pękają stawy, to trzeba kombinować, próbować, aby ostatecznie cel osiągnąć. Może wcześniej rower, basen,marsz, krótsze odcinki, byle cierpliwie i systematycznie. Nawet jeśli pogoda jest do kitu, albo słaby czas, to warto, bo następnym razem będzie lepiej. Sam widzę, gdy przeciętne tempo bardziej mnie cieszy po wcześniejszym słabym (nieudanym) treningu, niż ponadprzeciętne tempo zaraz po wybitnym i rekordowym treningu sprzed paru dni.

Znajoma powiedziała mi, cytuje: „chciałaBYM też tak biegać”. Do kompletu zabrakło jeszcze coś w stylu „muszę zacząć” albo zupełne kuriozum - „muszę się zmusić”. Chciałabym oznacza, że nie chcę. Muszę też oznacza, że nie chcę. Więc po co szukać motywacji do czegoś, co nie jest ani obowiązkowe, ani nieuchronne, ani chciane? Chcesz biegać? Naprawdę? To wciskaj kilka razy alt+f4 (wyłącza programy i na końcu system), załóż buty i idź. ZACZNIJ!

23

Z biegania na razie nici, przynajmniej do jutra, a potem... kto wie. Wszystko za sprawą pojawienia się nowego osobnika w domu, który spędza od wczoraj u nas wakacje. Ma 3 i ciut lat i jest to dla nas całkiem nowe doświadczenie. Z tego też powodu rano nie mam jeszcze odwagi hałasować po domu, a wieczorem... wiadomo. Pozostają sobotnie wybiegi, z których zamierzam skrzętnie korzystać i nabijać coraz więcej kilometrów.
Kątem oka przeglądam od początku bloga Mariusza Giżyńskiego. Należy do polskiej czołówki, jest profesjonalistą, ale i z taką myślą jego czasy i połykane kilometry przyprawiają mnie o zawrót głowy. Aż momentami ręce opadają i na krótką chwilę wkrada się cień zwątpienia. Biegam dwa, trzy razy wolniej na kilkukrotnie mniejsze odległości i wygląda to żałośnie. Ale z drugiej strony, podczas biegania katalizuję najgorsze pokłady złej energii zbieranej w trakcie pracy i walki o przetrwanie. Na razie pozostaje mi czytanie i planowanie. Od września zaczniemy się przygotowywać do jesieni i zimy. Ciekawe jak to będzie...

środa, 10 sierpnia 2011

Wczorajsze bieganie

Wczoraj wieczorem skusiłem się na przebieżkę. Nie ta pora, nie ta atmosfera ale regularność musi być. Tym bardziej, że od dziś sporo się w naszym życiu zmienia i nawet sobotni wypad między drzewa może stanąć pod znakiem zapytania. Pobiegłem raczej bez planu bacznie obserwując lewe kolano, które lekko kole (ból mija po 30-50 minutach biegu!), a po niedokładnej rozgrzewce wszystko jest możliwe. Pobiegłem do końca wsi, skręciłem w lewo i długim acz niewielkim wzniesieniem ruszyłem w drogę powrotną. Ostatnie sto metrów zrobiłem sprintem prawie na maksimum możliwości. Wyszło 6km w niecałe 38 minut. Tym razem zmęczenie oraz problemy wzięły górę i nie mogę tego biegu zaliczyć do udanych. Mocno przeciętny.
Liczę znów na sobotę. Może dwie godziny, może więcej w lesie. Oby się udało.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Ultramyśli

Sobotnia eskapada dała mi trochę po tyłku i w poniedziałek dreptałem trzymając się okolic domu. Ze strachu przed poważną kontuzją (przez chwilę bolało nie na żarty) niemal kręciłem w kółeczko. Nie wytrzymam już dłużej i dziś zamierzam pokręcić się po lesie.

Myśli o wielogodzinnym bieganiu wiercą mi mózg, ale do realizacji tak śmiałych marzeń potrzebuje planu. Z ciekawości spojrzałem na jedne z pierwszych wpisów. Postęp jaki się dokonał pozytywnie mnie motywuje. Mam jeszcze za mało wiedzy, aby ustanawiać sobie realne cele. Na pewno będzie to w nieokreślonej przyszłości 100km tygodniowo i może udział w rajdzie.
Z realnych założeń uda nam się we wrześniu lub październiku zorganizować wypad w góry i tam podejmiemy próbę wbiegnięcia na Magurkę.

Wciąż jeszcze szukam i poznaję. Wbiegnięcie do lasu było strzałem w dziesiątkę. Być może nie myślałem o bieganiu po lesie, ponieważ trzeba do niego dobiec ok. 1,5-2km (i wrócić), a w kwietniu czy maju moim celem było 5km po równym i płaskim. Okazuje się jednak, że miejsca odwiedzane kilkanaście lat temu na rowerze są jeszcze bardziej atrakcyjne (i wcale nie tak daleko) niż wtedy. Zadbane ścieżki, miękkie podłoże i zapach lasu. Co ważniejsze – zdecydowanie mniej ludzi, bliżej przyrody i więcej samotności.
Poszukam jeszcze jakiegoś planu rozbiegowego, aby nie wykończyć stawów, a wieczorem po prostu pójdę pobiegać.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Bieganie a (groźne) psy bez smyczy

Biegacz wcześniej czy później trafia na problem, który dziś muszę poruszyć. Kilka ostatnich treningów zakłóciły biegające bez właściwego zabezpieczenia psy. Nie mam nic przeciwko spacerom z pieskami, ale wchodząc w strefę publiczną podlegamy tym samym regułom. A reguły wyraźnie nakazują wyprowadzanie psów na smyczy i w kagańcu. Żeby nie być gołosłownym, artykuł 77 Kodeksu Wykroczeń:
Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia,
podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.


Z samego rana, między 5 a 6 rano pojawiają się małe szczekające pieski, puszczane z domu w celu załatwienia się. Sęk w tym, że pani (czy też pan – widuję różne scenki) puszczająca pieska z domu na własnej posesji nie zawsze sprawdza, czy aby brama jest zamknięta. W efekcie biegnę w towarzystwie lekko zaspanego małego szczekacza. Dwa takie szczekacze z rana to jednak nic w porównaniu z tym, co można spotkać po południu lub wieczorem. Wtedy się zaczyna...

spacerowanie.
W ubiegłą sobotę na terenie lasu trafiłem na drobniutką panią spacerującą z dogiem niemieckim. Podszedłem do niej i zapytałem, w którym kierunku zamierza iść, aby pobiec w inną stronę. W odpowiedzi usłyszałem, że „on i tak za panem poleci”. Nie potrafię zrozumieć takich ludzi. Bydle miało łeb na wysokości mojej klatki piersiowej i łapy szersze od dłoni.

Szukając dalej natrafiłem na informacje, że szczegóły wyprowadzania psów mogę znaleźć w uchwale Rady Gminy w sprawie regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie Gminy. Tam temat psów potraktowany jest lakonicznie, ale właściwie wyczerpuje problem:
Paragraf 12:
1. Osoby utrzymujace zwierzeta domowe zobowiazane sa do:
1) zabezpieczenia zwierzat przed ich samowolnym opuszczeniem nieruchomosci,
a w szczególnosci nieruchomosci nie posiadajacych ogrodzen
2) przeprowadzania zwierzat przez drogi publiczne w sposób, który nie utrudnia
ruchu innym u9ytkownikom dróg.
3) przeprowadzania zwierzat w sposób uniemo9liwiajacy im wtargniecie na
nieruchomosci osób trzecich i wyrzadzenie jakichkolwiek szkód,
4) uprzatniecia z dróg i innych obszarów u9ytku publicznego odchodów
pozostawionych przez psy oraz zwierzeta gospodarskie (przepis dotyczy
zwierzat domowych)
2. Zabrania sie wprowadzania psów i innych zwierzat domowych:
1) na obszary szkół, przedszkoli, boisk sportowych,
2) na tereny placów zabaw i piaskownic,
3) do budynków u9ytecznosci publicznej i obsługi ludnosci.
3. Poza obszarem własnej nieruchomosci psy nale9y prowadzic na smyczy, a na
nieruchomosciach u9ytecznosci publicznej dodatkowo w kagancu.
4. Przepisów ust. 2 nie stosuje sie do psów przewodników osób niepełnosprawnych.
5. Własciciele nieruchomosci, na których utrzymywane sa psy, zobowiazani sa do
umieszczenia na bramie lub furtce prowadzacej do tej nieruchomosci, tabliczki
informujacej o posiadaniu psa.


Paragraf 13
Utrzymanie zwierzat gospodarskich na terenach wyłaczonych z produkcji rolniczej powinno
byc prowadzone w sposób, nie powodujacy ucia9liwosci dla osób trzecich, w szczególnosci
na skutek przykrych zapachów (fetoru), hałasliwych dzwieków, zanieczyszczania terenów
słu9acych do publicznego u9ytku, a tak9e nie stwarzajacy niebezpieczenstwa dla tych osób.


Na deser Ustawa o lasach, art. 30, pkt 13:
zabrania się puszczania psów luzem

W następnej kolejności wyślę zapytanie do kilku ubezpieczycieli, czy jest szansa na doubezpieczenie, bo walka z niefrasobliwymi właścicielami psów nie ma sensu...