run-log.com

poniedziałek, 5 września 2011

Powrót na ścieżki


Miałem prawie miesiąc przestoju. Masakra ale w tym czasie wszystko (dosłownie wszystko) było podporządkowane jednej sprawie. Dopiero w piątek wróciliśmy do normalnego życia i już w sobotę mogliśmy wyruszyć na znane ścieżki. Pogoda niemal idealna, trochę za ciepło, ale w lesie już dokładnie tak, jak lubię. Przyłożyłem się do rozgrzewki, bo po tak długiej przerwie mięśnie i stawy zrobiły się sztywne i zwiotczałe. Pobiegłem znaną trasą, po trzydziestu, może czterdziestu minutach wbiegłem na nowe ścieżki, które okazały się bardzo piaszczystą trasą rowerową. Kilka wzniesień z głębokim piaskiem i naprawdę miałem dość. Czułem, że znowu muszę przyzwyczaić się do wysiłku. Oby jak najszybciej...
Wziąłem ze sobą butelkę wody. 0,75l trzymana w ręce zdaje egzamin. Godzinny bieg z taką butelką nie powodował żadnych większych objawów zmęczenia, bólu czy odrętwienia. Pobiegam trochę z tą butelką i jak wszystko będzie OK, kupimy bidony na ręce. Na razie upatrzyłem sobie (wstępnie) taki:

Przebiegłem 9km w tragicznym czasie, ale najciekawsze było później – dostałem strasznych zakwasów! Zapomniałem już jak to jest, bo od mają, czerwca zakwasów nie miałem, a tu taka niespodzianka. Prawdopodobnie dziś będzie jeszcze gorzej, bo trzeba to rozbiegać. Jednak nastawiam się na krótką trasę, około 4km. Liczę na szybkie dojście do formy, przynajmniej takiej, jak w lipcu.