run-log.com

piątek, 12 sierpnia 2011

23

Z biegania na razie nici, przynajmniej do jutra, a potem... kto wie. Wszystko za sprawą pojawienia się nowego osobnika w domu, który spędza od wczoraj u nas wakacje. Ma 3 i ciut lat i jest to dla nas całkiem nowe doświadczenie. Z tego też powodu rano nie mam jeszcze odwagi hałasować po domu, a wieczorem... wiadomo. Pozostają sobotnie wybiegi, z których zamierzam skrzętnie korzystać i nabijać coraz więcej kilometrów.
Kątem oka przeglądam od początku bloga Mariusza Giżyńskiego. Należy do polskiej czołówki, jest profesjonalistą, ale i z taką myślą jego czasy i połykane kilometry przyprawiają mnie o zawrót głowy. Aż momentami ręce opadają i na krótką chwilę wkrada się cień zwątpienia. Biegam dwa, trzy razy wolniej na kilkukrotnie mniejsze odległości i wygląda to żałośnie. Ale z drugiej strony, podczas biegania katalizuję najgorsze pokłady złej energii zbieranej w trakcie pracy i walki o przetrwanie. Na razie pozostaje mi czytanie i planowanie. Od września zaczniemy się przygotowywać do jesieni i zimy. Ciekawe jak to będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz