run-log.com

środa, 4 maja 2011

Poranne zakręty

Każdego ranka jest kilka wrażliwych punktów, ostrych zakrętów, które stanowią poważne zagrożenie dla narzuconej dyscypliny. O co chodzi? Mój tryb życia wymaga, aby wstawać między piątą a piątą trzydzieści rano, z mocnym nakierowaniem na piątą. W perspektywie mam podkręcenie śruby o godzinę wcześniej. Cenne minuty upływają na robieniu śniadania, kawy, monitorowaniu sieci i przygotowaniu do biegu. Rozgrzewka, wybieg i sukces. Ale na drodze do sukcesu czają się zakręty.

Zakręt pierwszy. Co wieczór nastawiam budzik, bardziej pro forma, bo budzę się nieco wcześniej, ale zdarza się, że koło godziny czwartej przychodzi pokusa przekręcenia go o 30-50 minut dalej. Taka zmiana powoduje, że jestem w stanie jeszcze mocno przysnąć, a do pracy bez obaw zdążę. Problem w tym, że bieganie musi wypaść.

Zakręt drugi. Wyłączam budzik i nastawiam go pół godziny później. Nie zasnę już, ale leżę bezsensownie odliczając minuty.

Zakręt trzeci. Internet i jego zakamarki to potencjalne zło wcielone. Ile czasu by nie było, zawsze będzie mało. Wystarczy rozgrzebać raport, odpisać na bardzo ważnego maila i już bieganie wypada.
Zakręt czwarty. Zła kolejność porannych czynności. Kawa, jogurt, kot, drugie śniadanie, sok – wszystko w ustalonej kolejności zajmuje minimum czasu i poplątanie kolejności oraz dodanie jakiejś czynności typu umycie miski kotu czy wyciągnięcie naczyń ze zmywarki PRZED innymi zabiegami komplikuje wszystko i o bieganiu można zapomnieć.

Zakręt piąty. Pogoda. O tej godzinie prawie każda chmurka wygląda nieprzyjaźnie i zwiastuje deszcz. Ciemno, zimno, czasem deszcz, z perspektywy ciepłej kuchni zaopatrzonej w żywność i wifi potrafi zamieść bieganie pod dywanik.

Zakręt szósty. Gdzie są moje spodnie?! Jako jedynak i raczej samotnik, musiałem odkryć zupełnie inne życie po ślubie. Otóż, okazuje się, że rzeczy pozostawione w jednym miejscu mogą zmienić swoje miejsce pobytu. To dla mnie zupełna nowość. W latach beztroskiej młodości raz położony śrubokręt, książka, wsadzone do szafy buty, odłożony pod stolik rachunek mogły zostać odnalezione po miesiącu w tym samym miejscu. Teraz jest inaczej, wszystko co mnie otacza może dowolnie znikać i pojawiać się w dowolnym miejscu. Jak na przykład, spodenki do biegania pozostawione dzień wcześniej, rankiem mogą spokojnie wisieć na suszarce. Mokre. To doskonała wymówka, aby przełożyć bieganie na jutro. Albo pojutrze.

Zakrętów w tym krótkim czasie jest pewnie jeszcze więcej. Na razie spotkałem się z wyżej wymienionymi.
Najgorzej walczy się z dosypianiem i kolejnością codziennych obowiązków. W półśnie rzeczywistość jest mocno zaburzona i łatwo o złe decyzje. Naszym groźnym wrogiem i to nie tylko w przypadku uprawiania sportu jest lenistwo. Nie zawsze widać, że za zasłoną wymówki - obiektywnych przeciwności – stoi zwykły leń. Kilkudniowy najazd rodzinki, wyjazd w delegację, przypadkowy śnieg, zarwana noc, pilne bzdury, brak warunków lokalizacyjnych nie powinny nam w tym przeszkodzić. Włożę kij w mrowisko, ale wychowanie małych dzieci bywa dla zapracowanych kobiet wymówką właściwie na wszystko. Brak sukcesów, brak pracy, brak ochoty na cokolwiek, brak zainteresowań, brak, brak, brak, a tymczasem na forum bieganie.pl co rusz pojawiają się kobiety prowadzące dom i uprawiające sport. Czasem tylko trudno ominąć te wszystkie zakręty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz